Prezes Iustitii ponownie atakuje. Językiem, który pasuje do polityka, a nie sędziego – profesora (uczelnianego, ale jednak profesora). Prezes dostrzega „sukcesy” i chwali Ministra. Za środki z KPO (one były przecież pewne po zmianie rządzących), za to, że Bruksela zaprzestała ścigać Polski za naruszenie praworządności (a może nie było naruszenia, skoro wystarczyły do tego zmiany kadrowe i nie trzeba było żadnych zmian legislacyjnych), za „odzyskanie” prokuratury, ale tylko częściowe (metodą na rympał, bo rano jest prokurator krajowy, przecież musi rozpoznać wniosek Ministra, a potem eureka, odkrycie Ministra, po zapoznaniu się z zewnętrznymi opiniami na polityczne zlecenie – bez podstawy prawnej, której nadal minister niestrudzenie szuka, że prokurator nie mógł wrócić ze stanu spoczynku).
Ale Prezes Iustitii już nie tupie nogami, już tylko powłóczy nogami bo… ugrzązł na mieliźnie.
Zarzuty i postulaty które zgłasza Pan profesor :
1. naradzanie się innych sędziów ze szpiegiem Szmydtem - a może naradzali się także koledzy z pewnego Stowarzyszenia sędziowskiego, mogli się naradzać, czyż nie?; można tak łatwo rzucać cień podejrzeń?
2. wskazuje prezesów „postziobrowych” – apelacja wrocławska, sądy okręgowe w Suwałkach, Sosnowcu, Kaliszu, Świdnicy – drżyjcie Prezesi, wnioski o Wasze odwołanie już się piszą w zaciszach domostw członków Iustitii; Iustitia chroni tylko swoich oraz tych, co głosują na kolegiach za odwołaniem tych „niegodnych”; a nowi prezesi to i poparcie środowiska mają, oj mają, nawet niewielkie, mniejsze od kontrkandydatów, mają doświadczenie menadżerskie, niewidoczne, a poprzedni prezesi nie mieli;
3. brak wystarczającej liczby nagród dla tych, co walczyli o „powrót starych układów”, przepraszam - Prezes Iustitii nazywa to „praworządnością”, zdaniem Prezesa sytuacja nie do zniesienia, bo miało być szybko, a jest za wolno, tych – jak to określa Prezes – „liściarze”, „neony” – trzeba zwalczyć; zastanawiam się… rozstrzelanie czy zakopanie żywcem, Panie Profesorze?; jakże tępa przemoc psychiczna;
4. odchudzenie Ministerstwa o 100 sędziów i 50 referendarzy; a tu – Panie profesorze -Ministerstwo na stronach ogłasza nowe konkursy na delegacje; ale wiadomo, jeden sędzia lub referendarz odwołany z delegacji do Ministerstwa, natychmiast nowy delegowany z Iustitii albo Themis; Panie profesorze toż to odchudzanie z efektem jojo, albo co gorsze „delegacyjna schizofrenia”;
5. KRS do „zlikwidowania” i nawet Pan profesor ma pomysł - dezaktywować karty dostępu; no i mamy przepis na anarchię zgodną z bezprawiem Iustitti;
6. Ministerstwo za wolno pracuje, jak to? Niemożliwe! Pan profesor myli się w ocenie, bo przecież tam już są sędziowie z Iustitii, a jednak - Pan profesor ma chociaż w tym zakresie rację, bo część z tych sędziów nawet wolno pracowała w sądach, angażując się we wszystkie aktywności Stowarzyszenia, a nie w orzekanie, choćby „obiegowe’, nieznane kodeksom, ale co tam - odkryte przez aktualnego zastępcę dyrektora Szkoły dla przyszłych sędziów i prokuratorów, członka Themis;
7. docenia powołanie komisji kodyfikacyjnych, no trudno aby było inaczej, jest Przewodniczącym jednej z nich; ale już nie podaje efektów prac tych komisji.
Wywiad porażająco-przerażający. Czytając nie tylko czuje się oburzenie, ale… obrzydzenie. Bo nie wypada przedstawicielowi władzy sądowniczej - sędziemu, ba! profesorowi używać takich określeń jak „neony”, „liściarze”, które odczłowieczają, dehumanizują, odbierają godność. Czym się różni Panie profesorze ten język od słowa, które Pan potępia - „kaściak”? Dostrzega Pan jakąś różnicę? Czy usprawiedliwieniem dla pogardy jest osoba, która wypowiada słowa? Czy może tytuł profesora uczelnianego? Powiem Panu czym się różnią. Owo „kaściak” prawdopodobnie padało w rozmowach prywatnych, jak wiele innych obelżywych słów, taka już ludzka słabość i ułomność. Podobnie do tej pory słowo „neony” padało na forach dyskusyjnych członków Iusttii i pewnie w prywatnych dyskusjach, być może też w czasie spotkań w Ministerstwie. Ale czas odkryć karty Iustitii z napisami: pogarda, zemsta, atak. Słowa „neony” i „liściarze” (o tych drugich osoba zadająca Panu w trakcie wywiad pytania zapytała nawet, nie kim, ale o zgrozo! – czym?) wypowiada profesor, publicznie. Bez wstydu, bez zażenowania. Trzeba głośno zadać pytanie - czy to nie mowa nienawiści? I czy zbadanie tej sprawy nie powinno być pierwszym zadaniem dla powołanego przez Ministra Zespołu do spraw przeciwdziałania mowie nienawiści i przestępstwom motywowanych uprzedzeniami.
Ale Pan profesor uczelniany nie jest już sędzią. Jest politykiem. Już tego nie da się ukryć pod hasłem „wolne sądy”.
Pan profesor mówi, że dało się „odzyskać media publiczne i prokuraturę”, a sądy za wolno. Pan profesor zapomniał się albo jest to świadome stwierdzenie. Ale przypomnieć należy, że sądy nie są miejscem dla polityki. Nie mogą być odzyskane przez polityków. Ani przez „układy” dla „układów”.
Profesor deklaruje poparcie dla działań Ministra, tyle że te działania, których się domaga, są bezprawne i zmierzają do anarchii. I dlatego Pan profesor nie jest już sędzią.
Jeszcze jedna myśl. A jeśli ten wywiad jest na polityczne zamówienie, za zgodą polityków, aby było o czym mówić, temat zastępczy, albo aby Minister mógł powiedzieć, muszę działać, bo Iustitia tego oczekuje. To jeszcze gorzej Panie profesorze. Już nie chodzi o Pana. Pan już się określił. Jeszcze gorzej dla sędziów, sądów i wymiaru sprawiedliwości.
Mielizna, na której Pan „osiadł”, Panie profesorze, to nie przypadek. Ta mielizna jest jedynym ratunkiem przed bezprawiem, anarchią i nihilizmem intelektualnym, których to anty- wartości (lub jak to teraz w modzie neo-wartości) jest Pan nośnikiem. Niech Pan tam zostanie. Nie dla Pana szerokie wody wymiaru sprawiedliwości – legalizmu i sprawiedliwości, które chce Pan uczynić bezmiarem bezprawia.
A Temida niech się wreszcie obudzi. Niech zaprosi sędziów do stołu. Dla dobra obywateli i prawa. Niech nie pozwala na dalszą walkę, na której zyskują jedynie politycy oraz politycy ubrani w togi sędziowskie.